Nagle, pewnego dnia, zmieniło się wszystko. Zeschnięte trawy i zioła zrobiły się zupełnie białe. Każda baldaszkowa roślina była tak piękna, że spojrzenia od niej nie można było oderwać, z samych gwiazd złożona. Na polnych źródełkach, cieniutkim lodem przykrytych, leżały kocie łapki. Z brzóz zwisały leciusieńkie długie girlandy, a wierzby stanęły w szronie jak olbrzymie kryształowe bukiety. Łodygi róż okryły się niezliczonymi jakby szklanymi kolcami. Zdawało się, że wszystkie drzewa i trawy zakwitły najczystszym białym kwieciem, osypanym brylantami.
Autor:Antonina Zachara-Wnękowa,Bałwan w:Baśnie spod Gorców, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1980.
Wychodzimy z zimy trochę bladzi Trochę jakby z zaspy zamyślenia