Dramaturg żyjący może być człowiekiem o zgasłym już talencie, a dramaturg, który zmarł, może imponować żywotnością. Wszystko zależy od podejścia. Dramaturg uświadamiający sobie, że musi przesiąknąć tym, co wykracza poza jego punkt widzenia, ma ogromne pole do popisu.
Grotowski był wielkim człowiekiem i nikt nie może go naśladować. Jeśli ktoś studiuje jego pracę, to powinien traktować ją tylko jako inspirację. Nikt nie ma prawa myśleć, że może być drugim Grotowskim.
Interesują mnie tylko nowe doświadczenia. Teatr stał się dla mnie szczególnym polem działalności, więc dziś nie mogę powiedzieć, że tego samego doświadczyłbym pracując jako np. rzeźbiarz.
(…) jeśli przedstawić jakikolwiek temat polityczny dosłownie, bezpośrednio, grozi to w dużej mierze uproszczeniem tego, co wszyscy znamy z radia i telewizji. Przypuśćmy, że robimy sztukę o Iraku, ludobójstwie lub AIDS w Afryce. Bardzo trudno wtedy uniknąć stereotypowych reakcji. Teatrowi politycznemu pozostaje jedna rola: prowokować spory, ujawniając drugą stronę problemu.
Laurence Olivier – to największy mistrz maskowania się naszych czasów. W jego grze było wszystko z wyjątkiem jego duszy, której nikt nie znał, ponieważ Olivier zawsze starał się ją trzymać w ukryciu. Z Gielgudem było wręcz odwrotnie. Podobnie – głęboki, tajemniczy, skryty Scofield błyszczy w swej grze w każdym geście.
Ludzie, którzy mówią o wojnie cywilizacji, schlebiają sobie, bo wierzą, że należą do jakiejś cywilizacji. Słowo „cywilizacja” jest martwe. Nie można mówić o jednej czy dwóch cywilizacjach, które są w opozycji do siebie. Cywilizacji nie ma. Mówi o tym dawna myśl wywodząca się z kręgu kultury hinduskiej, zawarta w eposieMahabharata.