Nie sposób zredukować życia do jednozdaniowych maksym.
Pisanie o czym się tylko zechce, było najniebezpieczniejszą formą wyrażania życzeń.
Pojęcie wolnego czasu już nie istnieje. Trzeba go zaplanować, określając wartość każdej chwili w dolarach. Jesteś pod ciągłą presją, żeby znać wartość odpoczynku, relaksu i wizyt w restauracjach, do których trudno się dostać.
Jako że nie mamy dzieci, po mojej śmierci cała moja fortuna pójdzie na cele charytatywne (...). Ale nie na wielkie budynki nazwane moim imieniem, tylko np. na dzieci w chińskich sierocińcach. Nie zależy mi na pustej sławie teraz ani po śmierci.
„Simpsonowie” to nie tylko rozrywka, ale też ważne, wywrotowe pytania. Groening mówi w tym animowanym serialu rzeczy, o których na co dzień w Ameryce nie dyskutujemy.
Świat jest pełen dobrych chęci: ratowania dzieci, krajów, przyrody. Ale co zrobić, gdy nasze dobre intencje nie mają dobrych konsekwencji, gdy pędzimy gdzieś kogoś ratować, a w rezultacie krzywdzimy, gdy zamiast ocalać ludzkie istnienia, zabijamy, jak to miało miejsce przy okazji amerykańskiej interwencji w Iraku?