Źródło: Didier Plassard,L’acteur en effigie. Figures de l’homme artificiel dans le théâtre des avant-gardes historiques. Allemagne, France, Italie, L’age d’homme, 1992, s. 29.
Aktorstwo daje coś, czego nie oferuje żaden inny zawód: możliwość przeżywania emocji, które w innym wypadku nie byłyby ci dostępne. Ale też wiele wymaga. Mój wspaniały nauczyciel Sanford Meisner zawsze mi powtarzał, że aktor może zainteresować widza tylko wtedy, gdy ma mu coś do zaoferowania: swoją wiedzę, wrażliwość, spojrzenie na świat, doświadczenie. Dlatego zawsze wierzyłem, że trzeba podejmować się różnych zadań, wzbogacać jako człowiek, pracować nie tylko nad rolami, ale również nad sobą.
Aktorstwo jest dla mnie poszukiwaniem, odkrywaniem siebie, emocji, stanów, które w prywatnym życiu często są pochowane. W teatrze muszę przyjmować to, co się ze mną w danej chwili dzieje, to kim jestem, jak się czuję. To jest bycie tu i teraz, takie jazzowanie z rzeczywistością i tym, co mnie spotyka w życiu i na scenie.
Aktor jest dwa razy nieszczęśliwy w życiu – kiedy gra i kiedy nie gra. To zawód potwornie niesprawiedliwy. Nic w nim się nikomu nie należy. Najpierw trzeba mieć szansę, by pokazać się w odpowiedniej chwili odpowiednim ludziom, od których coś zależy. Nawet jak się ma etat w teatrze i dostanie rolę – to mimo najlepszych chęci można ją schrzanić. Uprawiam zawód, który wymaga umiejętności czekania. Są wśród nas tacy, którzy potrafią walczyć, i tacy, którzy nie umieją.
Aktor musi być zawsze odszczepieńcem. Nigdy tak jak wszyscy. Tworzyć w samotności, wybuchać ekstazą twórczą na oczach innych. A potem znowu do swojej celi! Cela nie w sensie wyobcowania ze społeczeństwa, ale w sensie umiejętności poświęcenia siebie samego pracy twórczej.
Aktor nigdy nie wykroczy poza siebie. Tadeusz Łomnicki, który przylepiał sobie różne nosy, zakładał peruki, wrzeszczał, pluł i wyciągał flaki na wierzch, pozostawał cały czas sobą (…). Aktor jest instrumentem dla siebie, gra sobą. Steinway pozostaje zawsze fortepianem, może wydawać najwyżej trochę inny dźwięk, w zależności od tego, kto i jaką melodię na nim wygrywa.
Aktor powinien być dobry, mieć jakąś aparycję, interesować się światem, w którym żyje, może nawet być inteligentny, jeśli mu to nie przeszkadza grać. Ale powinien też szanować siebie, swoją profesję i nie upokarzać sztuki aktorskiej.
Aktor to ten, który pokazuje to, czego bez niego nikt by nie zobaczył. Jest szamanem. Sprawia, że ludzie chcą go słuchać, oglądać i podziwiać. Funkcją aktora jest coś więcej niż samo aktorstwo.
(…) aktor, który nie budzi emocji, nie jest w pełni aktorem. Ten zawód nie polega tylko na kontemplacji słowa i estetyce ruchu. To by była bardzo wąska specjalizacja. Dziś aktor musi umieć zagrać wszystko.
Aktor, nawet jeśli temu zaprzecza, zawsze marzy o popularności, bo to jest oznaką, że mu się powiodło. Paul Newman powiedział kiedyś, że gdyby nikt go nie rozpoznawał na ulicy, znaczyłoby to, że poniósł porażkę w swoim zawodzie. (…) prawdziwym szczęściem dla aktora jest jeśli to, co robi, spotyka się z uznaniem tych, którzy to oglądają.
Aktora łatwo jest rozpoznać w podróży. Znajduje nowych słuchaczy, gra, zabawia ich. Ja też zajmuję się teatrem w pociągu, w Warsie. Siedzę nad nową robotą. Czytam, myślę. To jest jak przemieszczanie się z własnym teatrem, a właściwie z marzeniami o nim. U celu podróży są spotkania z nowymi współpracownikami, nowe podniety. Poczucie, może zresztą ułudne, nieustannej aktywności. Żyję tym i nie mam zamiaru rezygnować. Chyba że ze mnie zrezygnują.
Aktorstwo jest przykrym zajęciem dla każdej kobiety, która nie ma osiemnastu lat. Tu bardzo szybko przestajemy być młode i atrakcyjne. (…) zachodzimy w ciążę i reżyserom wydaje się, że ta ciąża trwa pięć lat. Telefon milknie. A my przecież tak samo jak faceci kończymy szkołę. Ale to faceci są coraz lepsi, a my co? My jesteśmy ładne, miłe, zgrabne, uśmiechnięte i to wszystko. No chyba że dotrwamy do sześćdziesiątki i wtedy okaże się, że mamy talent.
Aktorstwo to bardzo wszechstronne rzemiosło, którego trzeba się nauczyć. Można łączyć różne typy aktorstwa, (…) śpiewamy, pracujemy w teatrze, w radiu, gramy w filmach, robimy dubbing… Choć są pewne formy, w których czujemy się lepiej, ale to jest nasza praca, nasz zawód…
Aktorzy tak naprawdę mają sielskie życie: nie muszą się martwić o całe to materialne zaplecze, o wielu rzeczach nawet nie mają pojęcia. Producent zaś musi wiedzieć o wszystkim i nieustannie panować nad sytuacją.
Aktorzy sami uwodzą siebie – zarówno klęskami, które pielęgnują w pamięci, jak i sukcesami. Większość wybitnych artystów ma zdolność samooceny. Na pewno pomaga sukces i współpracownicy, którzy mają do nas zaufanie. Mówią, że wierzą w nasz warsztat i chcą skorzystać z naszych możliwości. To na pewno pomaga w otwarciu się na scenie, a także w podejmowaniu nowych wyzwań. Dlatego szukam ludzi, którzy mi ufają.
Będąc aktorem, jest się uwiązanym do miejsca od rana do wieczora. Nie można wyskoczyć jak z biura – nawet na chwilę. Nie mogę wpaść do znajomych na weekend, nie jestem anonimowa, podróżując, a także na wakacjach.
Błazeństwo było, jest i będzie wpisane w zawód aktora, a dobre aktorstwo to istotnie penetracja ludzkiej natury. Oczywiście dziś nikt na drzwiach gospody nie pisze, że „psom, Cyganom i aktorom wstęp wzbroniony”. Zmienił się społeczny status tego zawodu, ale istota jest od starożytności ta sama, Wyspiański pisał, że aktorów „na to powołano, by biorąc na się maskę i udanie, mówili prawdy ludzkiej przykazanie”. Istnieje jednak (…) w każdej twórczości sztampa, chałtura, kicz, które sztuką przez duże S nie są, ale nie zajmujmy się tym. Jest tyle arcydzieł, które nas uwznioślają, że życie jest zbyt krótkie, by je poznać. Błazeństwo może być mądre i wielkie. Nie widzę go w głupkowatych telewizyjnych kabaretach, lecz np. w komediidell’arte, która wyostrzała spojrzenie na ludzką naturę, wyśmiewała wady piętnowała głupotę, leczyła poprzez śmiech. Mądry błazen więcej powie o życiu niż aktor bez poczucia humoru. Teatr bez dystansu, bez szczypty szaleństwa, symbolicznego traktowania życiowych perypetii jest nudny i nie porywa – nie zdziera masek, za którymi wygodnie na co dzień się chowamy.
By aktorka odniosła sukces, powinna mieć twarz Wenus, umysł Minerwy, wdzięk Terpsychory, pamięć wziętego prawnika, figurę Junony oraz skórę nosorożca.
For an actress to be a success she must have the face of a Venus, the brains of a Minerva, the grace of a Terpsichore, the memory of a Macaulay, the figure of a Juno, and the hide of a rhinoceros. (ang.)
Źródło:The Routledge dictionary of quotations, red. Robert Andrews, Routledge, 1987, s. 3.
Bycie artystą, niezależnie w jakiej dziedzinie, jest szalenie trudne. Dla jednego coś, co robi, jest sztuką, dla innego nie jest. Myślę, że artystą trzeba starać się być, spróbować czegoś dosięgnąć. Ale z drugiej strony zawód aktora jest rzemiosłem. (…) Nie potrafię wyszczególnić rzeczy, które złożyłyby się na moje aktorskie rzemiosło. Cały czas szukam, staram się rozwijać.
Bycie dobrym aktorem polega również na tym, żeby nie starać się zbyt mocno wyeksponować swojej postaci, bo wtedy nikomu nie wychodzi to na dobre, nawet temu aktorowi, który tak się 'wybija'.
Cieszę się, że mogłem być prezesem ZASP, rektorem warszawskiej szkoły teatralnej, a że byłem aktorem…(…) Aktorstwo to nie jest profesja dla mężczyzny. To zawód dla egoistów. Trzeba być przez cały czas zajętym sobą.
Dla aktora przede wszystkim ma znaczenie to, żeby grać. Żeby nieustannie się gimnastykować. Dotyczy to zresztą każdej dziedziny. Nauczyciel, lekarz czy kierowca bez praktyki wypada z obiegu, bo świat idzie do przodu i wszystko się zmienia. Tak samo jest w przypadku naszego zawodu. Jeżeli się nie gra, to po prostu zatraca się gotowość, która jest potrzebna, żeby grać rzeczy najprzeróżniejsze.
Dla mnie fundamentem aktorstwa jest teatr. Żeby grać na scenie, trzeba posiadać odpowiedni warsztat. Szkoła bardzo w tym pomaga. Inaczej jest w kinie. Tam często ludzie bez szkoły, jeśli mają talent, stają się gwiazdami.
Do listy wybitnych reżyserów dopisałbym Krzysztofa Warlikowskiego, znaczących debiutów aktorskich nadal nie widzę. Było paru, którzy dobrze się zapowiadali, ale czy coś z tego wynika? Nic. Aktorzy przestają być aktorami, zajmują się wszystkim innym.
(…) etyka aktora, zawodowa sumienność polega na tym, żeby wykonywać rzeczy małe i maleńkie, duże i największe. Wszystko, co życie niesie i ludzie proponują.
Film to fikcja, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Aktor zaś często wciela się w krańcowo różne postacie. Dla mnie tego rodzaju role stanowią spełnienie fantazji.
Grając jakąś postać, nie chcę wszystkiego rozumieć. Nie chcę epatować swoim wnętrzem, pokazywać, jaki jestem bogaty duchowo. Aktor (…), wzorem postaci szekspirowskich, powinien być bezradny wobec świata, wobec uczuć. Potrafię się dziwić, że partner coś do mnie powiedział, choć przecież teoretycznie wiem, jakie zdanie padnie. Aktor, który traci dar dziwienia się, jest skończony. W życiu nie wiemy, co się stanie za chwilę, a aktor musi tę niewiedzę jeszcze udowodnić.
Jakoś jest mi łatwiej pracować z dziećmi niż z dorosłymi. Pewnie dlatego, że ja lubię „prowadzić” swoich bohaterów od początku do końca. Dzieci dają się prowadzić, w przypadku aktorów nie wypada tego robić.
Jest młode pokolenie, które mnie nie zna, i aby dać mu się poznać, muszę zacząć mówić jego językiem. Aktorstwo jest jak zawód lekarza, cały czas trzeba doskonalić swój warsztat. Inaczej zostaną tylko bańki i lewatywa.
Jest wielu aktorów, którzy pomimo że nie są bardzo popularni, należą do wybitnych artystów. Ten brak popularności nie przeszkadza im w tworzeniu, a wręcz w niektórych momentach może nawet pomaga. Brak bagażu w postaci popularności sprawia czasami, że praca jest nieco bardziej komfortowa.
Jestem człowiekiem, ze swoją filozofią życia, jak każdy. Jestem normalnym chłopakiem, nie wydumanym, nie wycackanym (…). Aktorem stajesz się dopiero po spektaklu, gdy dostajesz oklaski za zadanie, które wykonałeś, za ożywienie na scenie papierowej postaci. Gajos, Zapasiewicz, Krzysztof Majchrzak, Globisz to artyści, a Łomnicki był archetypem aktora zarówno filmowego, jak i teatralnego.
Jestem powściągliwa, niezbyt przebojowa i czasem nawet nieśmiała, ale w realnym życiu muszę sobie z tymi cechami jakoś radzić. Może właśnie dlatego zostałam aktorką. Z potrzeby. Byłam bardzo nieśmiałą dziewczynką. Intuicyjnie szukałam czegoś, co pomoże mi tę nieśmiałość przezwyciężyć. Szukałam sposobu na wyrażanie siebie, ponieważ zawsze miałam z tym trudność w życiu prywatnym. Chciałam się tego nauczyć, wyjść z cienia. Znalazłam aktorstwo. To był mój wentyl, mój ratunek…
Jeżeli świetny aktor, do tego wybitny pedagog, mówi, że aktorstwo to wyłącznie rzemiosło, to ja naprawdę nie rozumiem tego człowieka. Albo bardzo utalentowany aktor, (…) z rodziny teatralnej, mówi, że uprawiamy zawód błaznów. To on się nie boi swojego ojca czy stryja, którzy pewnie w grobach się przewracają? Cóż, widocznie gonitwy za uciekającą teczką w reklamie nie uważa za błazenadę, bo ta teczka jest świetnie opłacona. Widocznie nie pamięta takiego pięknego powiedzenia, że właściwie wszyscy jesteśmy aktorami z wyjątkiem paru dobrych komediantów.
Każdego z nas przypisuje się do jakiegoś konkretnego typu. Naszym najważniejszym zadaniem w zawodzie aktorskim jest łamać te stereotypy. W każdej roli szukać należy czegoś nowego.
Każdy aktor to niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju instrument muzyczny. Reżyser może mu tylko powiedzieć, jaki utwór chcemy wykonać i jakich strun powinien dotknąć, żeby zagrały właściwym, pełnym brzmieniem. Wielki Tadeusz Łomnicki, kiedy jeden z reżyserów próbował mu nieudolnie pokazywać, jak ma zagrać, powiedział z dezaprobatą: „Oj, mój drogi, uważaj! Bo ja ci tak zagram, jak pokazujesz…”.
Na pewno jest to zawód, który do tego stopnia człowieka absorbuje, że ten zapomina o prawdziwym świecie, w którym żyje i się porusza. Paradoksalnie, przez te multiplikacje wielu losów, losów różnych ludzi, których się grywa, daje nieśmiertelność i poczucie, że żyje się kilkakrotnie.
Na świecie jest tylu znakomitych, utalentowanych aktorów, o których często nawet nie słyszymy. Warto angażować takich ludzi, choćby po to, by widzowie mogli zobaczyć coś nowego, coś, co ich zaskoczy. Styl gry, z którym się do tej pory nie zetknęli.
Na tym właśnie polega aktorstwo! Gram, udaję kogoś, kim nie jestem. Przeżywam cudze emocje. Poza tym samo życie wywołuje w nas szereg rozmaitych odczuć. To, jak postrzegamy świat, jak postrzegamy związek z drugą osobą, wpływa na nasze doznania. Odkłada się gdzieś tam w psychice. Zadaniem aktora jest odnaleźć te emocje, odgrzebać je i poddać się im lub walczyć z nimi.
Nie cechy charakteru o tym decydują, tylko cechy osobowości: siła wyobraźni, refleks, błyskotliwość, sposób postrzegania świata. Można być świetnym aktorem, a mieć paskudnie złośliwy charakter, można być dobrym, czułym, uczciwym i kompletnie nie mieć wyobraźni. Jedynie pomocne na tej drodze cechy charakteru to odwaga i wytrwałość. Za pomocą tych cech charakteru można rozwijać cechy osobowości. No, a dobrym aktorem można zostać, jak ma się piątkę ze wszystkiego wyżej wymienionego plus charyzmę.
(…) nie istnieje nic takiego jak jednostajny przebieg kariery. Życie aktora to pasmo wzlotów i upadków. Dowcip w tym, aby po upadku umieć się podnieść i doczekać następnego wzlotu.
Źródło: Witold Filler, Lech Piotrowski,Poczet aktorów polskich. Od Solskiego do Lindy, Warszawa 1998,ISBN 8387571547, tu hasło:Adrianna Biedrzyńska, s. 24.
Nie odnalazłam w sobie co najmniej kilku cech, które powinna mieć aktorka. Nie lubię publicznych występów, wstydzę się pokazywania uczuć. Mam też dość wybujałe poczucie niezależności, więc niechętnie podporządkowuję się innym.
Nie wierzę, że tworząc trudną rolę, aktor jest w stanie zwyczajnie zejść z planu i powiedzieć „do widzenia”. Nasza praca polega na żonglowaniu emocjami. Trudno się od nich uwolnić.
Po to przecież uprawia się ten przedziwny zawód. Żeby nie bać się żyć, dostawać od życia za swoje, a potem – nie dosłownie – ale dzielić się tym z widzem.
(…) przyszłość aktora obwarowana jest masą uzależnień i w dużym stopniu jest zasługą ludzi, z którymi się spotykamy i z którymi pracujemy. Zawodowe życie aktora to wielkie dzieło zbiorowe…
Rasowy aktor, który pożegna scenę, do końca życia gra już tylko człowieka.
Autor:Stanisław Jerzy Lec,Myśli nieuczesane, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974, s. 79.
Raz w życiu zagrałem jakiegoś króla, ale to łatwe. O swoim aktorstwie mogę powiedzieć tyle, że nie spadałem z pierwszej ligi, ale zwycięstwo w Lidze Mistrzów było wykluczone. Nie znoszę okłamywania siebie i nie szanuję ludzi, którzy uważają się za pępek świata. Niestety, w aktorstwie bez tego ani rusz. Widzę to po kolegach.
Są aktorzy, którzy przegrali swoje życie i nie odnieśli sukcesu, a są w teatrze na etatach. Uważam, że tak jak w każdym innym zawodzie, tak i w teatrze istnieją darmozjady, które nic nie potrafią, a biorą pieniądze za etat i całe życie przechadzają się na tyłach sceny. Nigdy nie zagrają prawdziwej roli, bo ich to nie obchodzi. Z drugiej strony natomiast jest grupa osób wybitnych, która uważa pieniądze za rzecz drugorzędną i oddaje się zawodowej misji z pasją.
Są trzy sposoby relacji aktor-reżyser. Jeden funkcjonuje na zasadzie: nie mamy sobie nic do powiedzenia, czyli praca zlecona. Drugi to tak zwany układ „szaman i tworzywo”, którego zupełnie nie akceptuję i za którym nie przepadam. Trzecia sytuacja (…) to totalne zaufanie reżysera do aktora, którego sobie wybrał.
Tak zwane życie studentów filmówki było niesmaczne. Im bardziej skacowany aktor przychodził na próbę, tym czuł się bogatszy wewnętrznie. Bo wczoraj poderwał trzy panny i jest dzisiaj naładowany energią. Aktor nie powinien grać swojego życia.
Ten zawód jest wymagający. Dotyka wrażliwości, czasem nadwrażliwości. Dlatego aktorzy wymyślili bankiety po premierze. Czyli jedno wielkie chlaństwo. Żeby nie czuć tej pustki, jaka powstaje po urodzeniu roli. W dodatku ta praca jest taka intensywna. Koniec pracy nad rolą jest jak kastracja. Alkohol powoduje wtedy stan euforii. W ogóle ten zawód to jest jakieś sadomaso.
Ten zawód wymaga, byśmy byli lekkoduchami. (…) Ten zawód jest okrutny, bo w miarę upływu lat pracy nabieramy większego doświadczenia, nasze środku wyrazu są większe, a potem się okazuje, że jest za późno, żeby to pokazać.
To bardzo piękny zawód: można poznać i przeżyć wiele rzeczy, na które normalnie nie miałoby się szansy. To jak ze szczęściem: każdy chce je złapać choć na chwilę. Potem szczęście odpływa, ale zostaje pamięć, że kiedyś jednak było. Ale z drugiej strony, tak łatwo trafić w tym zawodzie na niewłaściwą ścieżkę… A później czuć zgorzknienie. Wydaje mi się, że szczególnie trudno jest w tym zawodzie mężczyznom…
Trzeba oddzielić życie osobiste od zawodowego. Aktor musi umieć zagrać miłość do człowieka, którego nie zna, albo nawet nie lubi i na odwrót – pokazać na scenie autentyczną nienawiść do kogoś, kogo tak naprawdę kocha.
Unikam hipokryzji. Jeśli ktoś podchodzi na ulicy i prosi o autograf, to wolę go z radością dać, niż długo się tłumaczyć, że nie chcę tego zrobić. Aktor, który decyduje się na grę w popularnym serialu, automatycznie staje się osobą publiczną i widz chce o nim wiedzieć jak najwięcej. A widza trzeba szanować.
W takich zawodach, jak mój gdzie to, co robię jest rodzajem dialogu z publicznością odbiór jest niezwykle istotny, a nagroda jest rodzajem sygnału – „Jesteś komunikatywna! To, co starasz się nam przekazać, dociera do nas!”
(…) w teatrze wszyscy piją. I pan dyrektor nie był z tego wykluczony. Nie wylewał za kołnierz. Zawsze się rozluźniamy po premierze i nie będę tutaj opowiadała, że jest inaczej.
W ten zawód jest wpisana bolesna sprzeczność. Jest on wyrażaniem siebie, ale w moje gardło wepchnięty jest knebel. Mogę co najwyżej wydać z siebie niemy krzyk, jak z obrazu Muncha.
(…) w tym zawodzie jest tak, że nawet o najlepiej zagranej roli trudno o opinie, że jest to dobre, ważne i potrzebne. Bo słyszy się tyle samo opinii negatywnych, co pozytywnych na temat tego, co robimy.
Zawód aktora nie jest szczególny. Szewc robi buty, a aktor gra. Oduczmy się mówić, że aktorstwo to jakaś misja. Oczywiście, dobrze jest znajdować przyjemność w tym, co się robi, bo jeśli uda mi się coś dobrze zagrać i jest to sprzedawalne – mam satysfakcję.