
Naloty na Szwajcarię w czasie II wojny światowej –ataki powietrzne naneutralnąSzwajcarię przeprowadzane przezalianckie lotnictwo w czasiedrugiej wojny światowej.
W latach 1939–1945 w Szwajcarii ogłoszono 7379alarmów lotniczych. W tym okresie doszło także do co najmniej kilkunastu incydentów, podczas których alianckie samoloty zaatakowały szwajcarskie terytorium (zazwyczaj były to maszynyamerykańskie). W wyniku nalotów zginęły 84 osoby, a kolejnych 260 odniosło rany. Przyczyną tych incydentów były zazwyczaj złe warunki atmosferyczne, awarie sprzętu nawigacyjnego oraz błędy lub nadmierny zapał bojowy pilotów.
Po wybuchu II wojny światowej Szwajcaria ogłosiła neutralność. Status ten zdołała utrzymać do ostatniego dnia konfliktu. Niemniej nagminne były wypadki naruszania szwajcarskiejprzestrzeni powietrznej przez lotnictwoAliantów lubpaństw „Osi”. Świadczyć może o tym fakt, iż w latach 1939–1945 w Szwajcarii ogłoszono 7379 alarmów lotniczych[1]. Na terytorium Szwajcarii rozbiło się lub wylądowało blisko 240 samolotów, które należały do walczących stron. W zdecydowanej większości były to maszyny alianckie, zazwyczaj uszkodzone przez niemiecką obronę przeciwlotniczą (186 samolotów amerykańskich i 12 brytyjskich)[2]. Zgodnie zprawem międzynarodowym członkowie załóg byliinternowani.
Już w 1940 roku samoloty brytyjskiegoRAF przypadkowo zrzuciły bomby w rejonieBazylei,Genewy iZurychu. Zbrojne incydenty zaczęły się mnożyć w ostatniej fazie wojny, gdy zachodni alianci rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę ofensywę powietrzną przeciwIII Rzeszy. Na celowniku RAF iUSAAF znalazły się m.in. niemieckie miasta i obiekty militarne położone nieopodal granic Szwajcarii. Niejednokrotnie dochodziło wówczas do wypadków, gdy alianccy lotnicy omyłkowo atakowali terytorium Szwajcarii. W zdecydowanej większości incydentów uczestniczyły samoloty amerykańskie[3].
1 kwietnia 1944 miał miejsce najtragiczniejszy incydent związany z omyłkowymi atakami na szwajcarskie terytorium. Tego dnia kilkaset samolotów amerykańskiej8. Armii Powietrznej napotkało nadFrancją niesprzyjające warunki atmosferyczne, w postaci dużego zachmurzenia i silnego wiatru z północnego zachodu[3]. W dodatku niedługo po starcie bombowiecB-24 „Liberator” prowadzący jedną z formacji odnotował awarięradaru. 22 „Liberatory” z 392. grupy bombowej, prowadzone przez samolot z niesprawnym urządzeniem nawigacyjnym, zboczyły z kursu o prawie 120mil w kierunku południowo-zachodnim. W pewnym momencie prowadzący grupę pilot ujrzał miasto leżące nad brzegiemRenu. Nie podjąwszy próby dokładniejszej identyfikacji celu, uznał, że ma przed sobą niemieckiFryburg Bryzgowijski, po czym dał sygnał do ataku[3][4].
W rzeczywistości samoloty 392. grupy bombowej zbombardowały szwajcarskie miastoSzafuza. Skutki nalotu okazały się bardzo poważne. Zginęło 39 osób, a ponad 100 odniosło mniejsze lub większe obrażenia. 428 osób zostało pozbawionych dachu nad głową. Bomby poważnie uszkodziły 67 budynków, w tym dworzec kolejowy, siedzibę władz municypalnych, Muzeum Historii Naturalnej oraz Muzeum Allerheiligen[3]. W obu obiektach muzealnych uległo zniszczeniu wiele cennych eksponatów[a].
Rząd USA przyjął na siebie pełną odpowiedzialność za nalot na Szafuzę. 3 kwietnia 1944sekretarz stanuCordell Hull wystosował oficjalne przeprosiny, a także przekazał ambasadzie USA wBernie kwotę 1 mlndolarów z przeznaczeniem na pomoc ofiarom bombardowania. W październiku 1944 przekazano na ten cel kolejne 3 mln dolarów[3]. Nawigator samolotu prowadzącego 392. grupę bombową otrzymał naganę i już nigdy nie powierzono mu zadania prowadzenia formacji powietrznej[4].
Jeszcze przed nalotem władze Szwajcarii ostrzegły aliantów, iż każdy samolot który znajdzie się bezprawnie nad szwajcarskim terytorium zostanie zmuszony do lądowania i internowany, a formacje liczące dwie lub więcej maszyn będą atakowane bez ostrzeżenia. Po ataku na Szafuzę szwajcarska armia skrupulatnie egzekwowała tę procedurę. Już 13 kwietnia 1944 szwajcarskie myśliwce zestrzeliły amerykański bombowiec, który został wcześniej uszkodzony nad Niemcami (zginęło sześciu członków załogi). 24 kwietnia szwajcarskie myśliwce zestrzeliły kolejny bombowiec nadGreifensee, a dwa kolejne zmusiły do lądowania wDübendorf. Owe incydenty wywołały protesty amerykańskiej dyplomacji[3].
22 lutego 1945 alianci przeprowadzili zakrojoną na szeroką skalę operację powietrzną, wymierzoną w węzły komunikacyjne w głębi Niemiec (kryptonim „Clarion”)[5]. Tego dnia amerykańskie samoloty omyłkowo naruszyły szwajcarską przestrzeń powietrzną i zaatakowały obiekty w północnej Szwajcarii. Ofiarą nalotów padło aż trzynaście celów – miasteczkaBeringen,Hundwil, Igis,Lohn, Neiderdorf,Neuhausen,Otelfingen,Rafz,Stein am Rhein,Taegerwilen,Vals i Zizers, jak również pociąg kursujący międzyNeunkirch a Szafuzą[3].
Na skutek nalotu najbardziej ucierpiałoStein am Rhein. W miasteczku tym – a także w nieodległymTaegerwilen – zginęło łącznie 7 osób, a kolejnych 16 odniosło rany. 8 ofiar śmiertelnych przyniósł atak na Rafz. Z kolei w Vals amerykańskie bomby zabiły jedno dziecko. Atak wywołał oburzenie szwajcarskiej prasy i polityków. Amerykańscy dyplomaci wyrazili „głębokie ubolewanie” i zapewnili, że rząd USA jest gotowy wypłacić Szwajcarii finansowe odszkodowanie[3].
4 marca 1945 blisko 275 amerykańskich „Liberatorów” z 2. Dywizji 8. Armii Powietrznej wyruszyło z baz w Anglii z zadaniem zbombardowania kilku obiektów w południowych Niemczech[6]. Głównym celem ataku były warsztaty remontoweczołgów wAschaffenburgu. Z powodu złej pogody wiele samolotów nie zdołało jednak osiągnąć wyznaczonych celów i zawróciło do Anglii. Sześć bombowców z 392. grupy bombowej[b] zboczyło z kursu i znalazło się nad terytorium Szwajcarii. Piloci – świadomi, iż nie osiągną wyznaczonego celu, a zarazem przekonani, iż znajdują się nad terytorium Niemiec – postanowili zaatakować mijane miasto, które błędnie zidentyfikowali jako będący celem zapasowymFryburg[6].
W rzeczywistości sześć „Liberatorów” zrzuciło ładunek 12,5 ton bomb burzących i 12 ton bomb zapalających na jedno z największych miast Szwajcarii –Zurych. Większość amerykańskich bomb spadła na teren niezamieszkany. Niemniej dwa domy na przedmieściu zostały kompletnie zniszczone, a kilka innych odniosło poważne uszkodzenia. Zginęło 5 osób, a kolejnych 12 odniosło rany. 22 mieszkańców miasta straciło dach nad głową. W tym samym czasie kilka innych samolotów zrzuciło ładunek 16,5 ton bomb burzących i 5 ton bomb zapalających w rejonie dworca towarowego wBazylei. Straty materialne spowodowane tym nalotem były poważne. Ofiary w ludziach ograniczyły się natomiast do 7 rannych[3][6].
Naloty na Zurych i Bazyleę spowodowały kolejny kryzys dyplomatyczny. Dowódca 8. Armii Powietrznej, generałCarl Spaatz, udał się osobiście do Szwajcarii, aby przekazać jej rządowi oficjalne przeprosiny Stanów Zjednoczonych. Wprowadzono także restrykcje, które miały zapobiec podobnym incydentom w przyszłości. Amerykańskie lotnictwo strategiczne nie miało odtąd prawa atakować bez osobistej zgody Spaatza jakichkolwiek celów znajdujących się w odległości 50 mil od granic Szwajcarii. Z kolei obszar rozciągający się na odległość od 50 do 150 mil od granic Szwajcarii uznany został za strefę specjalną, gdzie lotnictwo strategiczne mogło przeprowadzać naloty jedynie po jednoznacznym zidentyfikowaniu celu. Restrykcje objęły także lotnictwo taktyczne, które otrzymało całkowity zakaz atakowania celów znajdujących się w odległości 10 mil od granic Szwajcarii oraz zostało zobowiązane do stosowania wymogu jednoznacznej identyfikacji celu w strefie od 10 do 50 mil od granicy[3].
Pomysł bombardowania niemiecko-szwajcarskichelektrowni wodnych naRenie, w celu wywołania fali wezbraniowej pozostał w sferze zamierzeń[7].
W latach 1939–1945 miało miejsce co najmniej kilkanaście incydentów, podczas których alianckie samoloty zaatakowały szwajcarskie terytorium. W wyniku nalotów zginęły 84 osoby, a kolejnych 260 odniosło rany[1]. Przyczyną tych incydentów były zazwyczaj złe warunki atmosferyczne, awarie sprzętu nawigacyjnego oraz błędy lub nadmierny zapał bojowy pilotów[3].
Tylko dwóch amerykańskich lotników zostało postawionych przed sądem w związku ze sprawą ataków na terytorium Szwajcarii. Byli to porucznicy William R. Sincock (pilot) i Theodore Balides (nawigator). Ich samolot prowadził formację, która w marcu 1945 przeprowadziła nalot na Zurych. Obaj lotnicy zostali oskarżeni o popełnienie „błędów i zaniedbań, które doprowadziły do zbombardowania przyjacielskiego terytorium”. Proces przed sądem polowym w angielskiej bazie Horsham St. Faith toczył się dwa dni (1–2 czerwca 1945).Sąd przysięgłych uniewinnił obu oskarżonych. Był to pierwszy w historiiUS Army proces sądowy związany z przypadkiem „bratobójczego ognia”[6].
Na mocy porozumienia zawartego w dniu 21 października 1949 rząd USA zgodził się wypłacić kwotę w wysokości 62 176 433franków szwajcarskich[d] tytułem odszkodowania za szkody poniesione przez Szwajcarię i jej obywateli na skutek działań amerykańskich sił zbrojnych. Ponadto jeszcze w czasie wojny USA wypłaciły Szwajcarii doraźne rekompensaty o łącznej sumie 4 mln dolarów[3].